28 lutego 2016

Podkarpackie łowiska


Karpik z Balatonu
 Dzisiejszy artykuł poświęcę krótkiej charakterystyce łowisk, na których wędkuję. Będą to łowiska, w których pływają karpie i amury. Poprosił mnie o to jeden z fanów mojej strony na Facebook'u. Postaram się pokrótce opisać kilka łowisk.


Glinianka Balaton znajduje się na krośnieńskiej Turaszówce. Jest to łowisko o niedużej powierzchni - około 5 hektarów. Akwen należy do koła PZW Krosno Balaton, a zaraz nad wodą znajduje się również siedziba Zarządu krośnieńskiego Okręgu PZW. Za spędzony tam dzień (łowimy tylko od świtu do zmierzchu) zapłacimy 12 zł (jeżeli posiadamy kartę wędkarską) oraz 24 zł bez tego właśnie dokumentu. Regulamin pozwala na łowienie na dwie wędki. Poziom trudności łowiska w skali od 1 do 10 oceniam na 7. Dno jest praktycznie w każdym miejscu porośnięte roślinnością. Zestaw trzeba kłaść na dnie z "umiarem" - jeżeli zbyt mocno naciągniemy nasz zestaw to wtedy mamy pewność, że haczyk wbija się w jedną z roślin. Nie musimy martwić się o to, że po zarzuceniu naszego zestawu zginie on gdzieś pod wodnym kocem roślinności. Rosnące tam  "krzaczki" nie są bardzo gęste - zazwyczaj po położeniu zestawu leży on na nich. Problem zaczyna się, gdy za dużo podciągniemy zestaw leżący już na dnie - wtedy haczyk wbija się w roślinki i niestety nawet jeżeli karp podpłynie i zassie nasz zestaw to wiadomo co się wtedy stanie...
Żeby tego uniknąć musimy kontrolować opadanie zestawu na cały czas napiętej żyłce. Po takim opadzie odkładamy wędkę na stojak i zwijamy powoli i uważnie luz żyłki - tak, żeby czasami nie "przeszorować" naszym zestawem po dnie, bo wiadomo już jak to się skończy. Widziałem już wielkie ryby łowione na Balatonie. W zeszłym sezonie na pellet został złowiony piękny, prawie 12-kg amur. Można również usłyszeć opowiadania o karpiach, które mają grubo ponad "dychę". Amury mają tam doskonałe warunki do bytowania oraz do wielkich przyrostów ciała. Przecież dno jest porośnięte roślinnością... Raj dla tego gatunku. Z kolei te bardziej doświadczone karpie potrafią podczas holu schować się w roślinności wodnej lub pod najróżniejszymi zawadami. Musimy łowić mocnymi zestawami i jak najszybciej odciągać ryby od dna. Dobrze sprawdza się tam kukurydza na włosie, kulki (zazwyczaj są to "śmierdziele"), jak i pellet. Złowiłem tam kilka ładnych karpi oraz zerwałem jednego amura. Łowisko jest godne polecenia, ale uwaga! Przez weekendy trudno jest znaleźć miejsce dla siebie... Polecam zjawić się tam w jakiś dzień od poniedziałku do piątku.
Balaton w całej okazałości


Karp z Kobylan

Bardzo często można mnie spotkać nad dzikim stawem w Kobylanach. Łowisko jest płatne, za dobę zapłacimy 30 zł. Warto jednak spróbować swoich sił na tej wodzie. Łowisko co prawda jest płatne, ale dzikie! Dlaczego? W wodzie nie są wprowadzane żadne zmiany, dno nie jest czyszczone - po prostu tak jak chce natura tak tam się dzieje. W wodzie po zachodniej stronie stawu leży wielka wierzba, rosną wodne rośliny. Zresztą cały staw jest otoczony przez trzciny. W jego okolicy można spotkać wiele dzikich zwierząt, jeleń, sarna czy dzik spotkany rano, po wyjściu z namiotu nie będzie niczym nowym. Od czasu do czasu z jednej strony na drugą potrafi przepłynąć zaskroniec. W zeszłym roku nad wodą jeden z wędkarzy spotkał orła przedniego! Tak, orła! To nie jest żart! Często w powietrzu zobaczymy przelatującego kruka, a fauna mniejszych zwierząt jest niezwykle bogata. Łowisko na prawdę potrafi uzależnić! Są tam wydzielone 2 stanowiska do wędkowania - trzeba wcześniej rezerwować. Dostępna dla wędkarzy jest również łódka, którą możemy łatwo wywieść zestawy na interesujące nas miejsce i dokładnie zanęcić. Ryby, które tam występują mają potężne rozmiary! Karmione są przez nęcących wędkarzy kulkami, ale jeśli chodzi o naturalny pokarm... Gdy tam będziemy to spróbujmy przejechać sobie podbierakiem po dnie... Zobaczycie wtedy dlaczego ryby żyjące tam mają tak wielkie roczne przyrosty. Występują tam amury, karpie, karasie, szczupaki, sumy i dwa, wpuszczone w grudniu jesiotry! Spotkanie się z rybą życia w tej wodzie jest bardzo możliwe, ponieważ końcem sezonu 2015 został ustanowiony nowy rekord łowiska - karp prawie 20-kg!         
A oto Kobylany


Węgorz z Sieniawy
Sieniawa - zalew położony w południowej części Podkarpacia. Głęboki, dość duży. Jeżeli szukamy w tej wodzie karpia to polecam odwiedzić takie miejsca jak: Pastwiska, Głębokie oraz sama Sieniawa. Podobno karp w tym zalewie trzyma się głównie starego koryta rzeki. Niestety jest ono niedostępne dla osób łowiących z rzutu. Ci co mają w posiadaniu jakiś środek pływający mają tę przewagę. Po znalezieniu obiecującej miejscówki po prostu kładą zestaw. A co mają zrobić łowiący z brzegu? Najlepszym sposobem jest sondowanie dna za pomocą samego ołowiu lub po prostu rozmowa z przyjaznymi, tutejszymi wędkarzami. Na pewno uchylą oni przed Wami chodź kawałek tajemnic Sieniawy. W zbiorniku pływają ogromne sumy! Musimy być na to przygotowani, szczególnie jeśli łowimy na czerwonego robaka, kulki albo pellet. Na kukurydzę dość często potrafi połakomić się duży lin albo leszcz. Kolega przy mnie złowił prawie pół-metrowego lina. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że jest to już na prawdę ładna zdobycz. Jeżeli znajdziemy obiecujące miejsce, dobrze je zanęcimy i dobrze skontrujemy oraz zaprezentujemy nasz zestaw to pod długim oczekiwaniu mamy szansę na naprawdę ładną rybę. W zbiorniku pływają na prawdę wielkie sztuki - co można zaobserwować z samej zapory w Sieniawie. Jeżeli znajdziemy dobre miejsce i będziemy umieli je wykorzystać... sukces, jak i emocje mamy gwarantowane.  

Tak to niestety wygląda podczas suszy...

    Żwirownia w Trzcianie, lub jak ktoś woli "Łowisko Specjalne Kamieniec"... Dwa lata temu jeździłem tam na prawdę często. Nie jest to łatwa woda - dużo przeszkadzających w łowieniu obiektów na dnie, trudne w zlokalizowaniu ryby, strome brzegi, które uniemożliwiają "rozsiadnięcie się" w obojętnie jakim miejscu, aż w końcu głębokość łowiska. Tak zwane "tarlisko", czyli miejsce gdzie nie można łowić i miejsce gdzie grupuje się większość ryb na tej wodzie! Podczas ciepłych dni można tam zauważyć setki karpi pływających tuż pod powierzchnią... Owe tarlisko jest dużo płytsze od głównej części zbiornika, bogatsze w naturalny pokarm i bardziej sprzyjające dla samych ryb. Jednak na otwartej dla wędkarzy części zbiornika też można coś złowić. Samemu udało mi się złowić jak na razie rekord życiowy lina - 46 cm. Był to gruntowy przyłów na kukurydzę podczas zasiadki na karpia. Kilka ładnych karpi, ładne płocie i ponad 40-cm tęczaka. Tylko tym mogę się pochwalić. Jednak ilość wyjazdów w stosunku do złowionych ryb jest przerażająca... Średnio podczas jednego na sześć wyjazdów na konto wpadała jakaś ryba... Liczę tutaj nawet płoć (liczę tylko duże osobniki, bo tych mały nie opłaca się liczyć...). Żwirownia wymaga poświęcenia jej ogromnej liczby czasu i nerwów. Trzeba dobrze poznać zbiornik, żeby cieszyć się biorącymi rybami.

Tak wygląda ta żwirownia
 Łowisko komercyjne "U Waldka". Ciekawe i fajne łowisko. Fajne ryby. Ale nie fajne zasady! Na teren łowiska nie można wnosić toreb, ani plecaków - bo ktoś kiedyś ukradł tak rybę. Nie można nęcić kulkami, bo ktoś kiedyś zatruł w ten sposób kilka ryb... Rozumiem właściciela, że troszczy się o swoją wodę i o swoje ryby. Ale nie wszyscy wędkarze są tacy sami. Co ma zrobić karpiarz, który ma cały samochód sprzętu, a czasami nawet do tego przyczepkę ze sprzętem? Ma iść "na kilka razy" ze sprzętem, żeby całość dotarła na jego stanowisko? Zakaz z kulkami rozumiem, ale z tymi torbami to jest dla mnie czysta głupota... "U Waldka" pływają okazowe karpie i amury. Niektórzy mają to szczęście i trafiają na suma! Ale co z tego, że pięknych ryba tam nie brakuje... Niedawno po uprzednim kontakcie z właścicielem przyjechałem na to łowisko. Gdy rozmawiałem z nim przez telefon to zapewniał mnie, że mogę przyjechać, śmiało można łowić... A po przyjeździe: "Nie ma dziś szans"... Planowałem kilka wyjazdów w tym roku właśnie tam, szczególnie z myślą o testach kulek... No ale cóż, zawiodłem się... I to nie na wodzie, tylko na właścicielu... Doba kosztuje tam 10 zł i można łowić na 3 wędki, warunki są bardzo dobre, ale jakoś już odpycha mnie to łowisko...

Bartoszów... Komercja należąca do PZW, bardzo licznie odwiedzana przez wędkarzy. Podczas weekendów, gdy nad wodę przyjeżdżamy około południa nie mamy już żadnych szans zdobyć dobrego łowiska... Szczerze mówiąc nie lubię takiej "atmosfery". Łowisko służy mi tylko wtedy gdy chce sprawdzić jakiś nowy produkt, przynętę lub jakąś nowinkę sprzętową wśród mojej kolekcji. Ryb jest tam dużo, ale nie jest łatwo je złowić. W wodzie nie ma praktycznie żadnych zawad, dno jest wyczyszczone. Ale ryby w stawie o tak wielkiej presji są bardzo ostrożne. Nie są to duże karpie - ryba o masie około 3 kg będzie jak na tę wodę na prawdę piękna. Tak jak wspomniałem, akwen ten jest uczęszczany przeze mnie tylko i wyłącznie w celu sprawdzenia sprzętu. Staw jest położony w Bartoszowie - taka jakby dzielnica Rymanowa. Za wstęp płacimy tak jak na wyżej opisywanym Balatonie, ale tutaj jednak łowimy tylko na jedną wędkę. Czym to jest spowodowane - nie wiem... Może tym, że podczas weekendu, gdyby wszyscy łowili na dwie wędki to zestawy lądowałyby na sobie? Gdy chcemy połowić małe karpiki, spróbować nasz sprzęt to to łowisko jest właśnie dla nas. Niestety mnie odpycha trochę ta "atmosfera" oraz to, że w łowisku nie mamy zbyt dużych szans na spotkanie się z większą rybą...




Zalew w Iskrzynii na rzece Wisłok. Jego szerokość jest niewielka - 10, może 15 metrów. Głębokość około 6 metrów. Za to co możemy tam złowić... Od miejscowych możemy usłyszeć dużo o półmetrowych linach i kleniach, wielkich szczupakach i okoniach, karasiach i nawet 10-kg karpiach. Niektórzy wspominają nawet co nieco o sumach... Sam byłem świadkiem łowienia tam dużych płoci, sam miałem na wędce wielkiego klenia, który niestety wygrał ze mną walkę. Byłem świadkiem porannych ataków okoni na drobnicę. Spotkałem wielu wędkarzy, którzy opowiadali najróżniejsze historie. Łowisko godne polecenia w cieplejszych porach roku. Można się tu nałowić okoni, ukleji i innych ryb. Jednak te większe karpie, sumy, szczupaki i inne wymienione wcześniej gatunki nie są łatwe do zlokalizowania z powodu ich małej liczebności. Trzeba trafić w dzień i mieć dużo szczęścia - wtedy nasz wyjazd będzie zapamiętany na długo, długo. Dobrze sprawdza się tam metoda gruntowa, a następnie spinning i spławik.


To właśnie ten zalew!
 Czemu tak mało jeżdżę na dzikie łowiska? To dla tego, że w moim pobliżu liczba tego typu wód z występującym karpiem jest na prawdę mała... Do tego w dużej odległości ode mnie... Mam zalew w Bliznym (jakieś 30-35 km), Sieniawę (około 25 km) i Solinę (ponad 70 km). Nie mam możliwości częstego bycia tam więc dlatego zbyt dużo na ten temat nie piszę. Mam w planach, gdy na jesień wyrobię sobie prawo jazdy (i wtedy nie będzie trzeba robić tyle kilometrów autem odwożąc i przyjeżdżając po mnie) że odwiedzę sobie te dzikie łowiska i postaram się być na nich dużo częściej. Ale jest to pomysł na późną jesień lub na sezon 2017...

5 komentarzy:

  1. Fajny wpis Jestem z podkarpacia mieszkam nieopodal Krosna więc balaton nie jest mi obcy :) Zapraszam do mnie za niedługo będę relacjonował pobyt nad wodą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o Sieniawę to fajnie poławia się okonki.Widać tam wygrzewające się karpie ,ale tak jak napisałeś z brzegu jest trudno je złowić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie tylko ja mam takie zdanie na ten temat :) A na okonki gdzie jeździsz? :)

      Usuń
  3. Mogę mieć następnym razem, aby zabrać ze sobą? Mam zamiar iść w następny weekend we Lwowie oraz wykonywać prawo prawojazdy.vidnazhitelstvo.com/prawo-jazdy-we-lwowie/ .mozhet zgodną z podróży?

    OdpowiedzUsuń